czwartek, 27 listopada 2014

Eleonora z d. Ptak Jusińska (1914-2003).

Eleonora Jusińska była rodzoną siostrą mojej babci Adeli z d. Ptak Gugnackiej. Urodziła się 15 lipca 1914 roku w Ptakach. Jej rodzicami byli Jan Ptak i Małgorzata z d. Prusinowska z Zabiela. Rodzina mieszkała na siedlisku zwanym kiedyś Jasiowe, obecnie Wiktorowe. Imię najprawdopodobniej dostała po ciotce (siostrze Małgorzaty), Eleonorze, która mogła też być jej chrzestną. Ok 1928 roku,  zapewne po skończeniu szkoły powszechnej, Eleonora wyjechał do Warszawy do pracy.
Przekazy rodzinne mówią o jeszcze jednej siostrze Małgorzaty, która mieszkała już w Warszawie (w Ursusie) i to może do niej (do swojej cioci) udała się Eleonora. Oczywiście powodem wyjazdu była chęć poprawy swego byty i perspektywa na lepsze życie. 
Być może jej wyjazd był ściśle związany ze śmiercią jej ojca Jana. Jan podzielił gospodarkę na swoich synów, którzy założyli własne rodziny i zaczęli gospodarzyć na swoim. Eleonora była jeszcze za młoda na wydanie za mąż więc wyniosła się by zbytnio  nie obciążać rodziny. Być może starała się jako osoba pracująca pomóc najbliższym w Ptakach.

Warszawa,  podobnie jak teraz, była naturalnym kierunkiem emigracji osób szukających lepszego bytu oraz tzw. życiowego szczęścia. Oczywiście Eleonora bez wykształcenia i żadnych koneksji mogła liczyć na jedną z najsłabiej płatnych prac takich jak pranie, sprzątanie, pracę jako pomoc domowa.W czasie II wojny światowej Eleonora jak większość Warszawiaków zmuszona była znosić niebezpieczeństwa związane z walkami o miasto, później z życiem w czasie okupacji. Żeby przeżyć handlowała kloszami do lamp naftowych, które sprzedawała w Warszawie.
Na początku wojny u zaprzyjaźnionej rodziny Serafinów poznała pochodzącego z Węgrowa Aleksandra Jusińskiego. Po trzech miesiącach znajomości Eleonora i Aleksander wzięli ślub w kościele Trzech Krzyży. W 1942 roku urodziła się ich córka Janina. 
W pamięci rodziny zachowało się wspomnienie pierwszego pobytu Aleksandra w Ptakach w czasie okupacji. Kiedy dotarł do wsi, odszukał dom rodzinny swej żony Eleonory do którego udał się i poprosił o gościnę i nocleg. Matka Eleonory Małgorzata zgodziła się, jednak uprzedziła przybysza o skromnych warunkach w jakich może go podjąć. Kiedy okazało się, że przyjechał  z Warszawy Małgorzata poinformowała go, że jej córka też jest Warszawie i wszyscy bardzo się o nią martwią, gdyż nie mają wieści o niej. Wtedy Aleksander przyznał się, że bardzo dobrze zna Eleonorę i jest jej nowo poślubionym mężem a Eleonora jest cała i zdrowa. Z przekazów rodzinnych wiem, że chodź czasy były ciężkie, Aleksander ugoszczony został jak bohater  za dobre wieści które przywiózł. 
Rodzinie udało się przeżyć wojnę. Po wojnie Aleksander, Eleonora i mała Jasia zamieszkali w Sulejówku w przydzielonym przez władzę pokoju. Lokum to mieściło się w ocalałym z pożogi wojny domu,  bardzo blisko miejsca gdzie przed wojną mieszkał Józef Piłsudski. Aleksander rozpoczął pracę jako tokarz w PZL na ulicy Grochowskiej w Warszawie. Mieszkanie w Sulejówku wspomina dobrze pokolenie moich rodziców, którzy byli częstymi gośćmi u tzw. wujostwa. W połowie lat 60-tych rodzina przeniosła się do oddanego właśnie wielkiego socrealistycznego gmachu na Alejach Jerozolimskich między Marszałkowską a Nowym Światem. Niestety aby wykonać tzw. plan ludowej władzy i w określonym czasie oddać zaplanowaną liczbę mieszkań - część mieszkań podzielono, tworząc malutkie klitki. W takim  16 metrowym mieszkaniu przez resztę życia mieszkali  Eleonora i Aleksander. Rodzina próbowała polepszyć warunki swego zamieszkania. Kupili nawet niewielka parcelę o wymiarach 10x50 w Pruszkowie, gdzie planowali pobudować dom. Niestety tego planu nie udało się zrealizować.
Eleonora i Aleksander często  odwiedzali rodzinę w Ptakach, Górszczyźnie, Piszu oraz Stawiskach gdzie mieszkała najmłodsza siostra, Eleonory i Adeli - Anna. W czasie spotkań wspólnie biesiadowano, wspominano przeszłe lata i snuto plany na przyszłość. Do tych spotkań i wzajemnych odwiedzin dołączyło następne pokolenie - dzieci i wnuki Adeli oraz córka Eleonory,  Jasia wraz z mężem i synem. Idyllę rodzinnych spotkań zakończyła śmierć mego dziadka Bronisława (1976) i Aleksandra Jusińskiego (1978) którzy się wyjątkowo lubili. Eleonora bardzo ciężko zniosła śmierć swego męża. 
Wzajemne odwiedziny trwały nadal lecz już bez dawnej werwy i beztroski. Tak było do końca XX wieku - Eleonora zmarła 4 stycznia 2003 roku. Dziś wśród nas nie ma już tego pokolenia. Wszyscy oni pozostali głęboko w naszych sercach, pamięci i życzliwych wspomnieniach.

Od lewej: Anna Wnuk (z d. Kozicka), Eleonora Jusińska (z d. Ptak), Franciszek Wnuk, Adela Gugnacka (z d. Ptak - starsza siostra Eleonory).
p.s. Zdjęcie pochodzi z II połowy lat 70-tych a okazją do rodzinnego spotkania była moja I komunia św.

czwartek, 16 października 2014

Seweryn Wnuk (mój prapradziadek) - hipoteza nr 2, rok 1863 - Powstanie Styczniowe.

Seweryna wspominają akty zgonów jego synów: Mikołaja, Wiktora i Franciszka. Niestety źródła, które mogły by nam wnieść trochę więcej informacji o tym naszym przodku (mam tu przede wszystkim metrykalia Małego Płocka z lat 1863-1900) wg wszystkich dostępnych mi opracowań i informatorów, nie zachowały się do naszych czasów. 

Najprawdopodobniej uległy zniszczeniu w 1915 roku, kiedy Pruska artyleria zbombardowała kościół w Małym Płocku.
Przekazy rodzinne o tej postaci też są dość mgliste, wg nich:

...ojciec Mikołaja, Wiktora i Franciszka (Seweryn) był przybyszem z "gór". Przybył do Niksowizny w czasie jakiejś zawieruchy wojennej. Ranny schronił się w domu tzw. "Rocha". Niestety nie jest znane nazwisko tego domu. Seweryn po wyleczeniu ran został w domu Rocha, żeniąc się z jego córką....


Skoro nie ma bezpośrednich dowodów, trzeba pokusić się o pewne hipotezy. Moja pierwsza hipoteza opierała się na wzmiance ze źródeł amerykańskich, która wspominała pewnego Seweryna (Sefery) Wnuka i jego małżonkę Franciszkę z d. Skrodzką. Na podstawie tej wzmianki oparłem swą pierwszą hipotezę pisząc m.in.:

...że (być może) przed 1884 rokiem zmarła jego pierwsza żona Marianna i Seweryn ponownie się ożenił. Drugą żoną była właśnie Franciszka Skrodz(c)ka. Jest to oczywiście tylko ciekawa hipoteza,  którą na pewno dalsze dociekania zweryfikują...

Hipoteza ta już została zweryfikowana - a dowód znajduje się na tym blogu. Jest nim akt ślubu syna Seweryna, Mikołaja z Marianną Tyszko, w którym napisane jest, że Mikołaj jest synem zmarłego Seweryna i żyjącej Marianny. Znaczy to, że  pierwszy zmarł Seweryn, więc nie mógł, jak opisałem w hipotezie nr 1, powtórne się ożenić.  

Swą drugą hipotezę opieram na akcie zgonu 23 letniej Anny Wnuk c. Wawrzyńca Florczyka i Franciszki Dzwonkowskiej, żony Seweryna Wnuka. Akt pochodzi z kwietnia 1863 roku a rzecz działa się we wsi Waszki (Waśki) nad Pisą (oczywiście okolice Kolna).
Mamy wiec Seweryna Wnuka, który idealnie pasuje do naszego przodka. Co istotne dla hipotezy, Seweryna tego nie wspominają żadne inne metrykalia z Kolna - nie ma aktu ponownego małżeństwa Seweryna ani aktu jego zgonu - Seweryn po prostu znika z metrykaliów Kolna.
Przypominam, że wg relacji rodzinnych i dostępnych aktów - Seweryn pojawia się w Nikoswiźnie (lub okolicach) po roku 1863 - w czasie jakieś zawieruchy wojennej. W tym czasie była tylko jedna zawierucha wojenna - było to Powstanie Styczniowe. 
Zastanówmy się chwilę: dwudziestokilkuletni Seweryn Wnuk traci młodą żonę - najprawdopodobniej nie pochodzi ze wsi Waszki (brak w metrykaliach tej wsi, rodziny Wnuków). W okolicy trwa zawierucha wojenna a we wrześniu 1863 roku dochodzi do bitwy pod Wincentą gdzie oddział Micewicza (wsparty kosynierami Brandta) zaatakował komorę celną. Odział wycofał się później w kierunku na Kozioł - więc i na Waszki.
Mamy więc niespokojne czasy, odziały powstańcze oraz gromady okolicznych mieszkańców wspierające te oddziały. Mamy też Żandarmerię Narodową, zwaną przez Rosjan, "żandarmerią wieszającą", w której służą okoliczni mieszkańcy. Żandarmeria ta wieszała tych, którzy sprzeciwiali się powstaniu - po upadku powstania, oczywiście sytuacja się odwróciła i to ich wieszały przykładnie władze carskie. Ktoś kto był zaangażowany w Powstanie musiał się obawiać o swoje życie i tym samym uciekać przed aresztowaniami. Może właśnie tak było z Sewerynem - jako mężczyzna w sile wieku, po śmierci młodej żony był idealnym materiałem na powstańczego ochotnika. Być może wstąpił do oddziału Micewicza lub do gromady Pastorczyka a po rozwiązaniu oddziału, bojąc się represji ze strony władz, wolał opuścić wieś Waszki i przenieść się w bezpieczniejsze okolice - i tak jak mówią przekazy rodzinne mógł .....schronić się ranny lub chory w domu tzw. Rocha i tam zostać żeniąc się z jego córką...... Przypomnę, że  Seweryn znika z metrykaliów kolneńskich by za sprawą narodzin swych dzieci, pojawić się w parafii Mały Płock a więc w Niksowiźnie.
Jest jeszcze sprawa tzw. "przybycia z gór" - pamiętajmy jednak, że w tamtych czasach "przybyszem z gór" mógł być ktoś z Karpat jak i górki z sąsiedniej wsi. 

Jeśli ta hipoteza się obroni,  znaczy to, że rodzina Wnuków jest rodziną rodzimą (Ziemi Kolneńskiej), rozrodzoną przede wszystkim we wsiach Leman i Łacha - i to tu trzeba będzie szukać przodków Seweryna.
 
Pozwolę sobie jeszcze przytoczyć wspomnienia Powstańca Władysława Nowickiego, który wziął udział w tej bitwie. Wspomnienia te opublikowano m.in. na portalu www.kolnoteka.pl, oraz na www.grajewiak.pl, a autorem opracowania jest p. Jarosław Marczak z wykształcenia chemik, a z zamiłowania historyk, etnograf i badacz dziejów ziem dawnego okręgu biebrzańskiego, a także miłośnik doliny Biebrzy. Pan Jarosław Marczak jest autorem kilkudziesięciu artykułów publikowanych na portalu www.grajewiak.pl i w prasie regionalnej.

Z Wincenty poszliśmy nad rzekę do wsi Kozioł, a Moskale sformowali się z rozsypki i za nami strzelali. Jedna z kul trafiła mnie w łopatkę. Na razie przewróciłem się, ale wstałem i poszedłem dalej. Do wsi można było przejść tylko przez most. Otrzymaliśmy rozkaz przechodzić pojedynczo i chociaż kule rosyjskie leciały, ale nikogo z nas nie zabiło. Moskale ciągle szli za nami. Gdyśmy przeszli rzekę to zza kuźni stojącej naprzeciw brzegu tej rzeki wychylił się konny Moskal. Jeden z kolegów strzelił do niego. Moskal spadł z konia, ale trzymał się za uzdę i chciał wsiąść powtórnie. Kolega strzelił, więc po raz drugi i zabił go, a koń uciekł. Poszliśmy przez wieś Kozioł, a kiedy wyszliśmy na drogę w polu, ujrzeliśmy, że wieś jest w płomieniach, bo ją Moskale zapalili, a za nami ciągle jechali konno. Jak my staniemy i odwrócimy się do nich i formujemy się do strzelania to oni uciekają w tył. Doszliśmy tak do lasu i wtedy usłyszeliśmy strzały. Dym szedł na nas, a kule z ukosa na Moskali. Kilku naszych kolegów mających konie oraz Jan Pisowacki, który pochwycił konia pasącego się na polu pojechali na zwiad do lasu. Myśleliśmy, że jesteśmy otoczeni. Zaraz jednak powrócili jezdni, a Jan Pisowacki wołał, że to miejscowi gospodarze zaczaili się w lesie i strzelali do Moskali. Poszliśmy do lasu, a Moskale już za nami nie szli. W lesie czekali na nas z gotowanym grochem i piwem. Następnie zaprowadzono nas w głąb lasu, gdzie złożyliśmy broń i kto miał oddał wojskowe ubranie, a pozostał w cywilnym. Rozkwaterowano nas po okolicznych wsiach, ale partia już się nie zebrała i każdy poszedł w swoja stronę.

W przypisach do tego fragmentu p. Jarosław Marczak pisze:

Według tradycji grupą osłaniającą odwrót Brandta i Micewicza dowodził Feliks Pastorczuk z Osowca na Kurpiach. Niewielki oddział uzbrojony w cepy, widły i strzelby o świcie ruszył forsownym marszem do Turośli. Tu zatrzymał się w miejscu o nazwie Sutkowe Pole. Po krótkim odpoczynku, przez Popiołki skierował się w kierunku wsi Kozioł. Dwanaście lat później w miejscu krótkiego wytchnienia powstańców Wojciech Sutkowski, rolnik i wójt gminy wystawił krzyż, który stoi do dziś.

Panu Jarosławowi Marczakowi bardzo dziękuję, za zgodę na zamieszczenie w tym poście, jego opracowania.










wtorek, 2 września 2014

Pamiętny wrzesień 1939 roku - Niksowizna.


Lato 1939 roku było bardzo ciepłe i suche. Niestety  Polakom trudno było beztrosko cieszyć się jego uroków. Spokój burzyły wieści polityczne, które docierały do najdalszych wsi i miasteczek. Gorączkowa budowa umocnień, wojsko w nadgranicznych wsiach - fakty te  nie dawało złudzeń na co się zanosi. Ludność zaczęła masowo uczestniczyć w uroczystościach religijnych modląc się o pokój i ocalenie.
1 września najczarniejsze scenariusze zaczęły się ziszczać. Od strony granicy dało się słyszeć strzały. Nad głowami pojawiły się wrogie samoloty lecące w głąb kraju. W Kolnie oraz w okolicznych wsiach zapanował chaos i dezinformacja. Powtarzane informacje o okrucieństwie Niemców spowodowały panikę i chęć ucieczki w głąb kraju. Dobrze pamiętano jeszcze lata 1914-18. Pośpiesznie pakowano dobytek, zaprzęgano konie i wraz z inwentarzem próbowano uciekać za Narew, gdzie Polacy mieli  stawić skuteczną obronę. 
Tak było też i w Niksowiźnie gdzie większość gospodarzy postanowiła opuścić rodzinną wieś. Rodziny Wnuków (Antoniego s. Wiktora i Antoniego s. Franciszka) oraz Prusinowscy dołączyły do uciekinierów.  Na wozach zaprzężonych w konie spakowano cały dobytek. Obok prowadzono krowy. Rodziny udały się w kierunku Morgiewnik gdzie przekroczyły rzekę Pisę,  później przez rzekę Narew do Nowogrodu. Wg informacji przekazywanych przez wystraszone społeczeństwo w Nowogrodzie miała być wysadzona tama, która miała zalać okolice i utrudnić Niemcom zajęcie tej części kraju.
Po przekroczeniu rzeki Narew zamiast spokoju i wytchnienia, zaczęło być coraz gorzej. Drogi zapchane były uciekinierami, wszędzie panował chaos i dezinformacja, ucieczka z całym dobytkiem stawała się coraz trudniejsza dlatego niektórzy pozostawiali bydło u okolicznych gospodarzy.
Zaczęły się naloty wrogich samolotów, które zaczęły bombardować szlaki komunikacyjne, w tym  kolumny uciekinierów. Ludzie w trwodze spoglądali w niebo, pojawiły się pierwsze ofiary i dramaty rodzin. Uciekająca ludność organizowała się by przetrwać te trudne chwile. Nocowano w stodołach, czasem na leśnych polanach. Nasze rodziny trzymały się razem. Brakowała tylko Jana Prusinowskiego, którego  powołano do wojska w sierpniu 1939 roku. Pod jego nieobecność obowiązek troszczenia się o rodzinę spadł m.in na Bolesława. Po kilku dniach tułaczki, rodziny dotarły  pod wieś Tarnowo, niedaleko Miastkowa. Tam w rozmowie z jednym z żołnierzy dowiedzieli się, że opuścili spokojny teren, gdzie nie toczy się żadna walka a idąc w kierunku Warszawy kierują się w samo piekło wojny. Wtedy wielu uciekinierów postanowiły wracać do Niksowizny. Tym bardziej, że 
oddziały niemieckie przekroczyły już Narew i szybkim marszem kierowały się w głąb kraju.
Pierwsze spotkanie z Niemcami nie było szczególnie groźne. Bolesław Prusinowski pamięta, że poił konie w jednym z gospodarstw -  wtedy pojawili się Niemcy. Zawitali do tej samej zagrody i zaczęli poić swoje konie - Bolesław odsunął się na bok. Po chwili nadjechał niemiecki oficer, który kazał swym żołnierzom przepuścić Bolesława. Oficer ten poczęstował go też cukierkami, które ten schował do kieszeni - bałem się, że może są zatrute - wspomina Bolesław. Widząc to Niemiec kazał Bolesławowi wybrać jeden z cukierków i oddać mu - oficer zjadł ten cukierek pokazując, że nie ma złych zamiarów.  
Nasze rodziny ruszyły w drogę powrotną. I tym razem nie było łatwo - mosty na Narwi i Pisie były zniszczone (wysadzone przez polskich saperów) i rzeki trzeba było pokonywać wpław. 
Kiedy wrócili do Niksowizny okazało się, że zagrody zostały nietknięte, gdzie nie gdzie tylko powybijane były szyby od źle zamkniętych okien. 
Mimo wojny i niepokoju powrót do Niksowizny był radosny. Było nawet sporo śmiechu, szczególnie w rodzinie Antoniego s. Franciszka, która w domu zastała całą podłogę wyścieloną kurzymi jajami. To był zabawny widok - wspomina Stanisława Kurzyńska, córka Antoniego. Jajka te jedli później przez wiele dni a historię tę opowiadano później latami. 
Tak zakończył się wrześniowy exodus naszych rodzin.

Do domu wrócił też Jan Prusinowski, który swój szlak wrześniowy zakończył w lesie nieopodal Czerwonego Boru - ale to już inna historia.




wtorek, 5 sierpnia 2014

Spotkanie z Bolesławem Prusinowskim.

W poszukiwaniach przodków każdy kontakt jest ważny i istotny. Każde spotkanie, rozmowa telefoniczna może wzbogacić naszą wiedzę o informacje nie do zdobycia w żadnym archiwum. Szczególnie jeśli osoba z kręgu naszej, szeroko pojętej, rodziny ma 90 lat i świetną pamięć - a tak jest z Bolesławem Prusinowskim, moim krewnym, wnukiem po mieczu  mego prapradziadka Stanisława Prusinowskiego. Bolesław był i jest dla mnie bardzo cennym źródłem informacji, a jego relacje wielokrotnie już przytaczałem opisując rodzinę i Niksowiznę. Do tej pory nasz kontakt ograniczał się do rozmów telefonicznych i na szczęście dla mnie, to się zmieniło. Pod koniec kwietnia za sprawą moich kuzynów: Grażyny Bielak i Janusza Wierzchuckiego (rodzeństwa - dzieci Anny z d. Wnuk i Tadeusza Wierzchuckiego) udała mi się odwiedzić Bolesława w jego domu w Markach. 
Zostaliśmy mile przyjęci przez całą rodzinę tj. Bolesława, jego żonę Stanisławę i córki: Lucynę i Barbarę. Przy herbacie, kawie i pysznej roladzie, serniku zaczęła się rozmowa, która po jakimś czasie przeszła w monolog Bolesława. Zaczęły się opowieści o Niksowiźnie, o młodości Bolesław i jego ojca Jana i o naszej rodzinie - a my zasłuchani, wyciszeni - bojąc się zakłócić tok płynących słów, zastygliśmy w tej trochę magicznej dla nas chwili. 
Oto informacje, które udało mi się zanotować:

Stanisław Prusinowski (dziadek Bolesława - mój 2 x pradziadek) sprzedał gospodarkę w Łosewie, i kupił od Trzcinki ze wsi Gietki ok. 30 hektarów w Niksowiźnie. Niestety gospodarka okazała się za duża i Stanisław odsprzedał połowę ziemi Franciszkowi Niedbale. Stanisław Prusinowski chował dobre konie, którymi woził pielgrzymów do Świętej Lipki i do Częstochowy.
Po I wojnie światowej w Niksowiźnie pozostały tylko dwa domy: Dymków (z tej rodziny pochodziła mama Bolesława oraz dom Stanisława Kozaka na którego wołano Ilakow).
Młyn w Niksowiźnie został sprzedany na początku lat 20-tych XX wieku za Kolno na tzw. szlachtę - rozebrano go i przewieziono w nowe miejsce. Młyn ten przewozili m.in. bracia mojego dziadka: Bronisław i Antoni Wnuk oraz Stanisław Alicki. Miedzy Alickim a Wnukami doszło nawet do sporu i bójki o przewożone belki - co spowodowało  tzw. "zachodzenie sobie drogi" - często ze sztachetą lub kłonicą. Istotę tego sporu (kto i na czyją nogę spuścił belkę) jeszcze dziś dobrze pamięta Bolesław, bo wmieszał się w ten spór (stając po stronie Wnuków) Jan Prusinowski, ojciec Bolesława. Były też i inne historie:  o Janie i jego służbie wojskowej w latach 20-tych i o tym jak Stanisław Prusinowski z "dziedzicem" Majewskim na psa polowali......  i szczególnie trudna dla Bolesława i tragiczna dla Antoniego Wnuka i jego dzieci, opowieść o wspólnej podróży do Ptaków Bolesława i Antoniego - Antoni to dziadek obecnych wraz ze mną kuzynów: Grażyny i Janusza - ale to już opowieści na inne posty.  

Bolesław Prusinowski w furtce swego domu w Markach. Zdjęcie z lat 70-tych XX wieku.



niedziela, 13 lipca 2014

Szlachcic w chłopa.

Szlachta i szlachectwo to temat rzeka - pojęcia te zmieniały swe znaczenia w zależności od wieku i regionu. Uważam to za tak szeroki i głęboki obszar wiedzy, że nawet ja, który niejako "siedzi w tym od lat"  na pewno nie jestem w stanie pokusić się o jego wyczerpujące zgłębienie. 
Współcześni badacze-amatorzy historii swej rodziny często popełniają tzw. błąd nowicjusza i swe pochodzenie szlacheckie dokumentują jedynie faktem znalezienia takiego samego nazwiska w herbarzu. Jest to oczywiście bardzo mylące uproszczenie - jak już pisałem wcześniej - te same nazwiska nosili: bogata szlachta, ich bardzo ubodzy krewni, chłopi, mieszczanie a nawet Żydzi. I kolejny już raz przypominam żelazną zasadę genealogii - pochodzenia szukamy w dokumentach archiwalnych naszych przodków a nie w herbarzach. 
W tym poście chcę zarysować tzw. pauperyzację (zubożenie)  szlachty (szczególnie dotyczy to szlachty mazowieckiej i podlaskiej) oraz ich fakt przechodzenia do stanu mieszczańskiego lub chłopskiego. Temat poruszam ze względu na takie rodziny z okolic Kolna jak: Prusinowscy, Milewscy, Dołęga, Grabowscy, Szumowscy, Kowalewscy, Malinowscy (i wielu innych rodzin), których nazwiska i szlachectwo (herb) znajdziemy w herbarzach ale próżno potwierdzenia ich szlachectwa szukać  w XIX wiecznych aktach, dotyczących przedstawicieli tych rodzin. Zachowane akta kolneńskie i małopłockie w większości  wymieniają ich już jako włościan.

Myślę, że przytoczenie fragmentu opisu Kornela Kozłowskiego (XIX w), który opisuję zubożenie szlachty, wyjaśni trochę tą kwestię.
Oto ten opis:

„Dopóki szlachcic mógł utrzymać najdrobniejszą choćby f'ortunkę, póty trzymał się swojej szlacheckiej ambicyi, - skoro wypadki losowe lub nędza wygnały go z ostatniego kawałka ziemi, porzucał szlachectwo, szedł w służbę za parobka, a jego dzieci traciły wszelką pamięć dawnego pochodzenia. Mieszkając przez jakiś czas w okolicy, w której się jeszcze dosyć zaścianków utrzymało, widziałem tego liczne i codzienne prawie przykłady. Drobny szlachcic, żyjący w nędzy i ciemnocie, dopóki ma choć parę morgów własnej ziemi, zachowuje całą staroszlachecką ambicyę, która głosiła, że: "szlachcic na zagrodzie, równa się nawet wojewodzie". Przyszedłszy do ostatniej nędzy, skoro już utrzymać swego kawałka roli nie może, wyprzedaje wszystko cokolwiek posiada, nie sieje, nie orze, wyprowadza ostatnie ziarno, ostatnią słomkę do ludzi, płot pali, dach ze stoły obdziera, i dopiero spuściznę swoją sprzedaje, zostawiając następcy tylko niebo i ziemię. Wówczas wynosi się gdzieś o parę mil na komorne, dopóki ostatnia potrzeba nie zmusi go wejść w służbę i tym sposobem nie przemieni go w chłopa. Nędza i ciemnota, w połączeniu ze szlachecką hardością, doprowadza biednych tych ludzi do zepsucia i występku, stosunkowo daleko częściej niż chłopów. Ogromna. masa szlachty tym sposobem przeszła w chłopów i z niemi się pomięszała; są w kraju okolice, niegdyś zaludnione prawie wyłącznie zaściankami, jak okolice Czerska i Góry - Kalwaryi, w których dziś nawet nie posłyszy o zagonowym szlachcicu. Gdzież są resztki albo wspomnienia, jakie szlacheckość w pieśni albo tradycyach powinna była pozostawić? - Spuścizna, jeżeli jaka była, powinna była przejść do ludu wiejskiego , i rzeczywiście przeszła, jak tego dowodzą szlacheckie pieśni i melodye, tu i ówdzie pomiędzy ludem powtarzane. Żyją wreszcie szczątki ostatnie tego społeczeństwa, czekając rychłej zagłady - i możemy przekonać się naocznie, że takowe w domowem pożyciu, w obyczajach, niczem się nie różnią od chłopstwa, niczego się nie nauczyły, ani też - prócz szlacheckiej ambicyi - niczego z przeszłości nie zapamiętały . Ludność ta wraz ze zbiedniałą wieśniaczą, przyjmując obowiązki i służbę u zamożniejszych gospodarzy i rzemieślników, gdziekolwiek takowa się nastręczy, przenosi się częstokroć do miast, i tu niemały także dostarcza kontyngens proletaryatowi miejskiemu."


tagi: Kolno, szlachta, Kurpie, archiwa, pochodzenie, przodkowie 

wtorek, 24 czerwca 2014

Stanisław Ptak, żołnierz Armii Carskiej.

Stanisław Ptak  był rodzonym bratem mego pradziadka Jana Ptaka, gospodarza rolnika ze wsi Ptaki.

W poście dotyczącym rodziny Ptaków Jasiowych pisałem m.in. 
  
Stanisław (miał odsłużyć 25 lat w Armii Carskiej) - brak jakichkolwiek dokumentów. Oczywiście dokumenty wymieniają ur. w 1865 Stanisława, który zmarł jako dziecko. Nie wyklucza to jednak drugiego Stanisława w rodzinie. Często spotykam przykłady, że kolejnym dzieciom nadawano imiona ich zmarłych braci lub sióstr. Zjawisko to występuje też współcześnie. 

Potwierdziło się moje założenie. Otóż w dokumentach, które przysłała mi Barbara znalazłem akt chrztu drugiego dziecka Jakuba i Rozalii, któremu nadano imię Stanisław. 
Oto ten dokument:



Wg niego - Stanisław urodził się 13 września 1869, chrzest odbył się 16 września. Rodzicami chrzestnymi zostali: Stanisław Wyrwas i Justyna Lemańska. Świadkami zgłoszenia byli Roman Ptak i Ignacy Ptak - być może bracia lub krewni Jakuba. 
Przekazy rodzinne mówią, że Stanisław miał dwoje dzieci: Narcyza i Wandę, które kiedyś przyjechały z ojcem do Ptaków. Moja babcia pamiętała ich wizytę - spacerujących po wsi i robiących sporo zamieszania tzw. Paniczyków (w rozumieniu: dzieci dobrze ubranych i mocno wyróżniających się na tle wioskowych pociech). Wg mglistych relacji rodzinnych żona Stanisława pochodziła z głębi Rosji i nigdy nie była z mężem w Ptakach. On sam po skończeniu służby wojskowej miał znaleźć pracę na kolei. Możliwe, że mieszkał gdzieś w okolicach Rajgrodu lub Grajewa.
Niestety do tej pory nie udało mi się wpaść na potomków tej rodziny. Może teraz po opublikowaniu tego materiału zgłosi się ktoś z Polski lub Rosji i wniesie do naszej rodzinnej historii nowe fakty i opowieści.


piątek, 30 maja 2014

Jan Prusinowski, żołnierz wojny polsko-bolszewickiej.


Jan Prusinowski był młodszym bratem mojej prababci Aleksandry z d. Prusinowskiej Wnuk. Urodził się w 1901 roku w Niksowiźnie. Jako kilkunastoletni chłopiec przeżył I wojnę światową oraz śmierć własnego ojca Stanisława, którego rannego próbował zabrać z pola boju. 
Informacje o jego udziale w wojnie polsko-bolszewickiej pochodzą od Bolesława Prusinowskiego, jego syna. Wg tych relacji Jan trafił do wojska jako niespełna 19-latek w 1919 roku. Najprawdopodobniej był żołnierzem jednego z pododdziałów wchodzących w skład Frontu Białorusko-Litewskiego generała S. Szeptyckiego, który w sierpniu 1919 roku przekroczył rzekę Berezynę. Nad tą rzeką przyszło Janowi stoczyć najbardziej krwawą walkę w czasie swej służby. Ich pododdział dostał za zadanie okopać się na wschodniej stronie rzeki tak, że przed sobą mieli atakujących Rosjan a za sobą rzekę i brak możliwości ucieczki. Jan wspominał, że okopali się na bagnistym terenie, tak, że musieli okopy wyściełać sitowiem i gałęziami by nie stać w wodzie. Przez 3 dni odpierali ataki Rosjan - widząc że Rosjanie przewyższają ich liczebnie dowódca grupy nakazał przygotowanie dużej liczby granatów, które uzbrojone czekały już w okopach. Kiedy Rosjanie się zbliżali strzelano do nich z okopów a podchodzących bliżej rażono granatami. W nocy łodziami dostarczano im następne granaty.
Taka strategia okazała się bardzo korzystna gdyż straty po stronie Polskiej były stosunkowo niewielkie, natomiast atakujących Rosjan ogromne. 
Po trzech dniach takiej walki żołnierze, w tym Jan, zostali wycofani za rzekę do pobliskiej wsi, a na ich miejsce trafił pododdział Poznaniaków. W czasie przekazywania okopów Poznaniacy chwalili się, że Rosjan to oni nakryją czapkami i wprost rwali się do bitwy. Sposobność nadarzyła się bardzo szybko. Rosjanie zaczęli atakować - Poznaniacy, którzy nie znosili walk pozycyjnych i często rzucali się na liczniejszego wroga, wyskoczyli z okopów by iść "na bagnety". 
Niestety przewaga Rosjan była miażdżąca i pododdziały Poznańskie poniosły spore straty oraz straciły pozycje obronne. Wielu z nich zginęło w czasie przeprawy przez rzekę, gdzie byli łatwym celem dla strzelających z brzegu Rosjan. 
Oczywiście przedstawiam tylko relacje, które zachowały się w pamięci rodziny bez dociekania o który pododdział i okres chodzi. Nawet jeśli są to relacje niepełne i trudne do zweryfikowania i tak stanowią cenne źródło o tamtych wydarzeniach, o pamięci jaka po nich została w rodzinie naocznego świadka.

Wycofany z okopów pododdział Jana ulokowany  został  na noc w wiejskiej stodole. Żołnierze po nieprzespanych trzech nocach zasnęli w jednej chwili. Wtedy właśnie zostali zaatakowani przez konnych Kozaków. Dowódca Jana wiedząc, że wywołanie alarmu  spowoduje  więcej paniki i zamieszania niż pożytku - sam wskoczył do stanowiska z karabinem maszynowym i odpierał atak konnicy. Kiedy żołnierze zaalarmowani strzelaniną wybiegli ze stodoły ujrzeli już tylko trupy Kozaków. 
Front nad rzeką Berezyną trwał do lipca 1920 roku. Kiedy oddziałom polskim zaczęło zagrażać okrążenie, padł rozkaz - wycofywać się na zachód. Od tej pory zaczął się pamiętny odwrót przez zniszczony kraj, palące się lasy i łany zbóż. 
Jan Prusinowski opowiadał później, że goniący ich Rosjanie byli tak blisko, że słyszeli ich nawoływania. Po rosyjsku oraz łamaną polszczyzną krzyczeli, żeby się ich nie bać, że oni są ich braćmi i idą ich wyzwalać z pod jarzma panów. Odpowiedź Polaków była jedna - strzał w kierunku wołających bolszewików. Odwrót trwał aż do Radzymina gdzie oddział Jana został przegrupowany i przygotowany do decydującego starcia z Rosją sowiecką. Cudu nad Wisłą nie będę opisywał bo mam nadzieję, że to wiedza ogólnie znana. Dla nas ważne powinno być to, że w tej decydującej o lasach Europy bitwie, nie zabrakło przedstawiciela naszej rodziny.

Jan Prusinowski spędził w wojsku 9 miesięcy. Gdyby został jeden miesiąc dłużej, ominęła by go służba wojskowa. Tak się jednak nie stało i Jan musiał jeszcze odsłużyć zasadniczą służbę wojskową. Ja tylko mam nadzieję, że jako frontowiec cieszył się w wojsku specjalnymi względami i należytym  szacunkiem przełożonych i kolegów. Służbę odbywał m.in. w Stryju nad rzeką Stryj (dziś na Ukrainie), później często opowiadał o prądach i głębinach tej rzeki, które zabierały kawalerzystom ich konie. Przez lata jemu i jego synowi długo służył skórzany portfel, który Jan dostał od swego dowódcy za udaną wspinaczkę na festynowy, wysmarowany tłuszczem pal, na szczycie którego znajdował się koszyk ze delikatesowymi specjałami.
Służbę wojskową Jan zakończył w stopniu kaprala. To nie jedyna przygoda Jana z wojskiem i wojną. Należał niestety do pokolenia, które dwukrotnie musiało doświadczyć koszmarów wojny. Wojsko upomniało się o Jana latem 1939 roku, ale to już historia na inny post.

W okopach I wojny światowej.

Portfel Jana Prusinowskiego z ok. 1921 roku, który później długo jeszcze służył jego synowi, Bolesławowi.




piątek, 16 maja 2014

Rodzina Ptaków z zawołaniem Dudaki.


Najstarszym, odnalezionym przez mnie  przodkiem tej rodziny
był Paweł Ptak (1807-1877) ożeniony z  Marjanną z Sekstów (Sekścińskich vel Sexcińskich). Nie wiem kiedy powstało zawołanie Dudaki ale na pewno wołano tak na wnuków Pawła: Franciszka i Jana. Być może przezwisko to funkcjonowała już za Macieja (syna Pawła). Maciej wraz z rodziną mieszkał na końcu wsi Ptaki w kierunku na wieś Samule. Przekazy mówią, że w rodzinie rodzili się rośli i silni mężczyźni - jak się wybrali na jakąś zabawę to długo ich później  w okolicy pamiętali :)

Dzieci Pawła i Marjanny:
Gabryel  (1846-1847) żył 1 rok 3 miesiące, 
Ignacy (1848-1849),
Helena (1851-1856), 
Franciszka  (1854-1854) żyła 5 tygodni,
Aniela  zm. 1872,      
Maciej (1858-1934) ożeniony z Julianną z d. Ruszczyk (1861-1935) córką Macieja Ruszczyka i Rozalii z Kiernozków.

Dzieci Macieja i Julianny:
Antoni  (1892-1936), żona Katarzyna z Szewczyków, mieszkali  w  Ptakach,
Jan (1895– 1937) żona Aleksandra Gugnacka, córka Ludwika i Doroty z d. Gadomskiej. Rodzina do II wojny św. mieszkała w Ptakach na siedlisku Do Adelci,
Franciszek (1898-1961), żona Anna z Marchewków, wieś Ptaki.

Rodzina Ptaków Dudaków  spowinowacona jest z rodziną mego dziadka macierzystego Bronisława Gugnackiego poprzez jego rodzoną siostrę Aleksandrę (wymieniałem ją jako żonę Jana Ptaka).

To oczywiście tylko wycinek genealogii tej rodziny, opracowany na podstawie dostępnych mi materiałów. Jeśli ktoś miałby ochotę rozszerzyć ten materiał - proszę o kontakt.

piątek, 25 kwietnia 2014

Poszukiwanie rodziców Marianny Prusinowskiej z d. Śliwka z Jeziorka (moich 3xpradziadków).

Wg przekazów rodzinnych Marianna Śliwka urodziła się ok. 1861 roku (źródło z USA), pochodziła z Jeziorka, wsi w parafii Piątnica. Miał brata Adama, który przyjeżdżał w latach 30-40 tych do Niksowizny. Rodzina Śliwków miała też kuzynów w Kalinowie. Ok. 1880 roku Marianna wyszła za mąż za Stanisława Prusinowskiego, rodzina mieszkała najpierw w Łosewie, później w Niksowiźnie. Udało mi się nawiązać kontakt telefoniczny z dwiema rodzinami o nazwisku Śliwka vel Śliwko, których przodkowie pochodzili z  Jeziorka. Jedna z rodzin potwierdziła, że mieli kiedyś kuzynów w Łosewie i Niksowiźnie. Rodzina ta to  potomkowie Jana Śliwki i Marianny z d. Koryszewskiej. Rodzinę tę wspominają akty urodzeń z parafii Piątnica:
ŚLIWKA Adam, syn Jana i Marianny Koryszewskiej, urodzony w Jeziorku 24.12.1883.
ŚLIWKA Antoni, syn Jana i Marianny Koryszewskiej, urodzony w Jeziorku 25.01.1886.
Z wypisów tych wynika, że dzieci Jana i Marianny Śliwków rodzą się  tym samym czasie co dzieci Stanisława i Marianny Prusinowskich. Jan Śliwka mógł więc być bratem Marianny (mojej praprababci) a jego syn Adam odwiedzający Niksowiznę w pamięci rodziny Prusinowskich, mógł się zapisać jako brat Marianny, a nie jej bratanek. To tłumaczyłoby podobne relacje o dalekich kuzynach jakie pozostały w pamięci  członków rodzin Śliwków i Prusinowskich. Jeśli w trakcie dalszych badań uda się potwierdzić, że Jan Śliwka i Marianna byli rodzeństwem ułatwi to poszukiwanie dalszych (wspólnych) przodków a wymiana wspomnień  rodzinnych wzbogaci nasz stan wiedzy o rodzinie. 

Powyższy materiał napisałem kilka miesięcy temu z zamiarem publikacji. Przed publikacją chciałem jeszcze odnaleźć akt zgonu Marianny Prusinowskiej z d. Śliwka. Dzięki informacjom otrzymanym od wnuka Marianny, Bolesława Prusinowskiego udało mi się odnaleźć ten dokument, który zawierał informacje, że Marianna była córką Pawła Śliwki i Wiktorii z d. Nowackiej (moi 3xpradziadkowie - 5 pokolenie przodków). To umożliwiło mi  dalsze poszukiwania i zdobycie nowych informacji, które z radością publikuję jako rozszerzenie wcześniej napisanego materiału.

Zadzwoniłem więc do potomków Jana i Marianny z zapytaniem czy rodzicami Jana byli Paweł Śliwka i Wiktoria z d. Nowacka. By uzyskać wiarygodną odpowiedź zostałem niejako "przekierowany"
do osoby, która na tych sprawach zna się najlepiej. Osobą tą okazała się potomkini Jana i Marianny Koryszewskiej - Maria Dziekońska. Tak się dla mnie  szczęśliwie złożyło, że p. Maria podobnie jak ja, interesuje się historią swej rodziny i ma ku temu szczególną sposobność - jest Kierownikiem USC w Piątnicy.  Szybko nawiązaliśmy tzw. owocny kontakt i wymianę informacji. 
Okazało się, że rzeczywiście Jan Śliwka i Marianna byli rodzeństwem wiec p. Maria i p. Kazimierz Śliwko z Rządkowa z którym rozmawiałem wcześniej są moimi krewnymi a  naszymi wspólnymi przodkami są właśnie Paweł Śliwka i Wiktoria z d. Nowacka. Zatem dalsze poszukiwanie przodków to już wspólna sprawa - moja i Marii Dziekońskiej. Mamy już niektóre dokumenty dotyczące Pawła i Wiktorii, które postaram się zaprezentować w następnych postach. 
Mamy też  akt małżeństwa  Stanisława Prusinowskiego i Marianny z d. Śliwki, który wymienia ich rodziców - więc znam już nie tylko rodziców Marianny ale też i Stanisława. Marysiu bardzo dziękuję za kopię tego dokumentu, nie tylko w imieniu swoim ale też i całej rzeszy potomków Stanisława i Marianny w kraju i zagranicy. 

I tak genealogia połączyła osoby i rodziny, które do tej pory nie zdawały sobie sprawy ze swego pokrewieństwa i wspólnych przodków. Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się spotkać, porozmawiać, obejrzeć stare fotografię i tym samym  wzbogacić historię naszych rodzin o  losy wspólnych przodków i dalekich krewnych.

Pozdrawiam zatem wszystkich krewnych wywodzących się od wspomnianych Pawła i Wiktorii.

piątek, 18 kwietnia 2014

Wesołego Alleluja !

Z okazji Świąt Wielkanocnych
składam całej rodzinie 
najserdeczniejsze życzenia zdrowia, radości, smacznego jajka, mokrego dyngusa i mnóstwa wiosennego optymizmu.
By okres Świąt Wielkiej Nocy był dla nas wszystkich okazją do miłych rodzinnych spotkań, które dadzą pozytywną energię na przyszłość.


wtorek, 8 kwietnia 2014

Życiorysy - Wiktor Wnuk 1874-1927

Wiktor Wnuk urodził się w maju 1874 roku. Był synem Seweryna Wnuka i Marianny. Z nazwiskiem Marianny jest pewien problem, który dokładnie wyjaśniłem w oddzielnym poście pt. Chilecka, Galicka, Alicka, czyli jak źle odczytane nazwisko wyprowadza nas w pole. 
Z przekazów rodzinnych wynika, że miał pewien problem z ożenkiem. Otóż na jego ślub ze swą córka Aleksandrą, nie chciał się zgodzić jej ojciec Stanisław Prusinowski. Powodem tej niechęci był stan majątkowy Wiktora - brak własnej ziemi, gospodarki.  
Stanisław w końcu wyraził zgodę, pod warunkiem, że młodzi (lub sam Wiktor) wyjadą do Ameryki, gdzie zarobią na swój byt. Wg przekazów rodzinnych Wiktor i Aleksandra wyjechali do Nowego Jorku i  zamieszkali na Brooklynie. Tam  urodził się ich najstarszy syn, Bronisław. Niestety Aleksandra bardzo ciężko znosiła pobyt w Ameryce. Przekazy rodzinne mówią, że bardzo tęskniła za krajem i rodziną (....siedziała na schodach, płakała i ciągle się modliła....).  Wszystko to odbiło się na jej zdrowiu. W krytycznym momencie ważyła ok. 40 kg. Lekarze, którzy próbowali ja leczyć bezradnie rozkładali ręce. W końcu jeden z nich powiedział do Wiktora: chcesz Pan ratować żonę - zabieraj ją Pan z powrotem do kraju, my tu nic nie poradzimy.
Wiktor zdecydował się na powrót.
Tyle przekazów rodzinnych.
Dokumenty, do których udało mi się dotrzeć większość z tych rzeczy potwierdzają. Problem jest tylko z tym, że Wiktor do Ameryki wyjechał jako kawaler i nie z Aleksandrą tylko ze swą bratową Marianną. Podróż tą odbyli w 1899 roku. Wiktor mieszkał jako lokator u rodziny Nadolnych (Nadolskich). Więcej informacji o pobycie Wiktora w USA w poście Jak Wiktor z bratową Marianną do Ameryki płynął.

Tak więc nie wiemy, kiedy i gdzie Wiktor Wnuk i Aleksandra Prusinowska wzięli ślub.
Nie znam też dokładnie daty powrotu Wiktora (Aleksandry?) do Polski (Rosji). Na pewno było to przed 1912 rokiem, gdyż w tym roku w Niksowiźnie rodzi się ich syn: Antoni. Po powrocie z USA,
Wiktor, razem z rodziną Górskich, kupił 12 ha ziemi w Niksowiźnie, którą rodziny podzieliły na pół. Myślę, że do 1914 roku Wiktor z Aleksandrą oraz dwójką dzieci, jak większość mieszkańców tamtych okolic wiodła spokojne życie, ciężko pracując na własnej gospodarce. Zachowała się w pamięci ludzkiej pewna sytuacja, którą przekazał mi Bolesław Prusinowski (bratanek Aleksandry).  
Na moje pytanie: czy pamięta co starzy ludzie (lub jego rodzice) mówili o Wiktorze?
Opowiedział mi, że starsi mieszkańcy Niksowizny ze śmiechem wspominali Wiktora, jak z Ameryki wrócił z dość pokaźnym brzuchem, który mógł śmiało przed sobą na pługu kłaść. Jednak nie na długo bo w wyniku pracy na roli bardzo szybko wychudł.
- Tu nie Ameryka, tu się nie upasiesz - powtarzali ze śmiechem sąsiedzi. To na razie jedyna zasłyszana historia do jakiej dotarłem, odnosząca się do Wiktora.

Rok 1914 przyniósł ze sobą zawieruchę wojenna jakiej dotąd nie widział świat. Losy mieszkańców Niksowizny były bardzo ciężkie, nie tylko na konfiskatę plonów, bydła, trzody ale również ze względu na front, który utrzymywał się przez kilka miesięcy w okolicy wsi. W samej Niksowiźnie trwały walki co miało dla rodziny tragiczne następstwa o czym napisałem w oddzielnym poście.
W roku 1921 rodzi się trzeci syn Wiktora i Aleksandry - Franciszek (mój dziadek).
Początek lat 20-tych XX wieku to najprawdopodobniej mozolna praca nad  odtworzeniem  zniszczonej w czasie wojen gospodarki.
Wiktor uprawiał ziemię a Aleksandra oprócz wychowywania dzieci i pracy przy gospodarstwie, dorabiała jako krawcowa. To wszystkie informacje jakie udało mi się zebrać o Wiktorze.
Wiktor zmarł o 3 nad ranem, 13 lutego 1927 roku (wg niektórych relacji rodzinnych na gruźlicę). Zgon zgłosili: Franciszek Wnuk, lat 55 (brat Wiktora) i Franciszek Duda lat 33.  Wiktora pochowano na cmentarzu w Łosewie. Dziś trudno rodzinie wskazać to miejsce.
Mój dziadek nie pamiętał swego ojca (w 1927 roku miał 6 lat). Pamiętał tylko (jakby przez mgłę)  sam pogrzeb i obrączkę, którą ściągnął ojcu z palca.

niedziela, 16 marca 2014

Rodzina Ptaków z zawołaniem Jasiowe.

Przypomnę tylko, że z  rodziny tej pochodziła moja babcia macierzysta Adela z d. Ptak Gugnacka (1912-2009).
Najstarszym odnalezionym przeze mnie przodkiem jest Bartłomiej Ptak ur. w poł. XVIII wieku (być może w 1735).  Bartłomiej ożenił się z Rozalią Zdun, która mogła pochodzić ze wsi Zabiele.
Bartłomieja i Rozalii to moi 4xpradziadkowie (szóste pokolenie przodków), ich dzieci to:
Franciszek 1779-1847 ożeniony z Klarą z Dudów.
Jan ur. ok. 1790, ożeniony w 1820 roku z Maryanną Bayno ze wsi Janowo, parafia Mały Płock (to moi 3xpradziadkowie).

Nie wiem, czy określenie Jasiowe wzięło się od wymienionego Jana, czy dopiero od jego wnuka, też Jana.

Dzieci Jana i Maryanny:
Rozalia ur. i zm. 1829,
Jakub (1835-1895) ożeniony z Rozalią Florczyk

Dzieci Jakuba i Rozalii:

Z ich dziećmi jest pewien problem. Otóż relacje rodzinne tylko częściowo zgadzają się ze zbadanymi przeze mnie dokumentami.
Ich dziećmi byli na pewno:

Stanisław  ur. ok. 1865, zm. 1.03.1866, żył 10 miesięcy, 
Jan - (1967-1928)  ożeniony z Barbara Piątek, a po jej śmierci z Małgorzatą Prusinowską.
Synem Jana i Barbary był m.in Wiktor, który dał początek zawołaniu Wiktorowe; synem Jana i Małgorzaty był m.in. Antoni, którego zwano Jasiowy Antek, a od córki Jana i Małgorzaty,  Adeli powstała nazwa Adelcine, do Adelci,

Aniela - ur. ok. 1870. Wspominają ją relacje rodzinne oraz akt ślubu z 1884 roku, z parafii Kolno:
GÓRSKI Piotr, syn Józefa i Agnieszki Bubnackiej żeni się z Anielą Ptak, córką Jakuba i Rozalii Florczyk, nr aktu 43/1894. Rodzina mieszkała w Kolimagach. Aniela zmarła w 1950 roku,
Agnieszka (1871-1943), mąż Antoni Ptak, rodzina mieszkała w Ptakach,
Julianna (zwana Uljaną lub Ulisią) ur. 5.03.1876, zm. 6.01.1955 w wieku 79  lat. Wyszła za mąż za Jana Ptaka (zbieżność imienia i nazwiska z bratem Julianny). Ich dwie córki (druga ożeniła się już z wdowcem) wyszły za maż za Bolesława Gugnackiego vel Bugnackiego z siedliska Rafałowe,
Teofila - ur. ok. 1880. Brak przekazów rodzinnych odnośnie Teofili, ale wspomina ją ten wypis metrykalny parafii Kolno z 1899 roku. CHOCHOWSKI Jan, syn Jana i Katarzyny Wnuk żeni się z Teofilą Ptak, córką Jakuba i Rozalii Florczyk, nr aktu 45/1899. Rodzina zamieszkała we wsi Łacha,

Aleksandra ur. w 1884, zm. w  1885, żyła 1 rok.   

Wg Adeli i Eleonory (córki Jana i Małgorzaty z d. Prusinowskiej). bratem ich ojca Jana był:

Stanisław (miał odsłużyć 25 lat w Armii Carskiej) - brak jakichkolwiek dokumentów. Oczywiście dokumenty wymieniają ur. w 1865 Stanisława, który zmarł jako dziecko. Nie wyklucza to jednak drugiego Stanisława w rodzinie. Często spotykam przykłady, że kolejnym dzieciom nadawano imiona ich zmarłych braci lub sióstr. Zjawisko to występuję też współcześnie.

Wg Eugenii córki Aleksandra Ptaka (Olesia z Kępiny) braćmi Jana (mojego pradziadka) byli też:

Antoni - ur. 1864, Antoni Ptak zgłosił śmierć Jana Ptaka (nie jest jednak podane, czy był jego bratem). W zgłoszeniu był podany jego wiek - 64 lata.
Władysław, Roman, Aleksander.
W zebranych przez mnie materiałach nie ma potwierdzenia by: Antoni, Władysław, Roman i Aleksander byli synami Jakuba i Rozalii z d. Florczyk. 
Tak przedstawia się, na dzień dzisiejszy, stan mojej wiedzy na temat Ptaków Jasiowych.

Rodzina Ptaków Jasiowych była spokrewniona z Ptakami Wojtkowymi. Moja babcia Adelcia na żonę Aleksandra Wojtkowego Ptaka, mówiła "bratowa".  

Jeśli ktoś mógłby uzupełnić powyższy materiał - proszę o kontakt.

niedziela, 2 marca 2014

Panna z Ptaków kawaler z Niksowizny - 90 rocznica pewnego ślubu.

W lutym minął rok jak zacząłem pisać tego bloga. Bardzo się cieszę z materiałów i informacji jakie  udało mi się przez ten czas pozyskać - ale chyba bardziej cieszy mnie fakt poznania ludzi, którzy podobnie jak ja czują i rozumieją przeszłość. Ludzi, którzy znają wartość rodzinnych pamiątek, wspomnień i którzy z niezwykłą starannością je gromadzą i przechowują. Do takich osób na pewno zaliczyć trzeba Bogusława Samula i jego kuzynkę z USA Barbarę. Prezentowałem już na tym blogu materiały pozyskane od Barbary - dziś prezentuje coś co dostałem od Bogusława. 
Okazja do tego jest bardzo szczególna, otóż dziś (3 marca 2014)  mija 90-ra rocznica ślubu Aleksandra Samula ze wsi Niksowizna i Władysławy Szewczyk z Ptaków. Tak jak i dziś były wtedy zapusty, tylko pogoda była inna.
Materiałem, który przybliży nam ten ślub jest artykuł prasowy z Gazety Współczesnej z roku 1984 z okazji 60-tej rocznicy tego wydarzenia.  Artykuł tym ciekawszy, że nie tylko łączy dwoje ludzi ale też  i dwie bliskie mi wsie. Pan młody Aleksander Samul był synem Antoniego i Krystyny z d. Szczech. Mimo młodego wieku miał za sobą ciężkie  przeżycia związane z I wojną światową i tzw. bieżeństwem, czyli tułaczką po ogarniętej niepokojami Rosji. Panna młoda,  Władysława Szewczyk była córką Franciszka i Teofili z d. Ulążka. Ich dom stał w Ptakach nad rzeką, niedaleko mostu gdzie dziś  stoi popularny w okolicy sklep.
Co do samej uroczystości ślubnej, dodam tylko, że w tamtych czasach na takich uroczystościach bywała przeważnie cała wieś. Był "...i zdrowie młodej pary pił..." z pewnością  mój dziadek Bronisław Gugnacki, był i pewnie przygrywał młodej parze na skrzypcach, mój pradziadek Stanisław Kozicki, który był bliskim sąsiadem i kuzynem Szewczyków. Moja babcia Adela miała wtedy 12 lat i myślę, że nie było siły, która by ją powstrzymała od tańców i radosnych, dziecięcych harców na tym weselu. Tym bardziej, że jej klasowym kolegą był Antoni Szewczyk, młodszy brat panny młodej. 

Bogusław, bardzo dziękuję za materiał.
Zapraszam do lektury.







czwartek, 20 lutego 2014

Akt ślubu Jana Ptaka i Maryanny Bayno z 1820 roku.

Jan i Maryanna to moi 3xpradziadkowie (piąte pokolenie przodków). To pradziadkowie mojej babi macierzystej Adeli z d. Ptak Gugnackiej - rodzice Jakuba Ptaka, którego opisałem już na tym blogu. Zdjęcie dokumentu  dostałem od p. Barbary z USA i jest to  (jak na razie) najstarszy dokument dotyczący moich przodków.   Sam dokument zachował się jako podwójny wpis w tej samej książce i pod tym samym numerem (myślę, że to błąd wpisującego). 
Jako, że wpis zachował się w bardzo słabo czytelnej wersji (nie wszystko udało mi się odczytać) niektóre fragmenty napisałem posiłkując się ogólnie przyjętą formułą wpisu aktu małżeństwa z lat 20-tych XIX wieku.

Ptaki/Janowo nr 37
Roku Tysięcznego Ośmsetnego Dwudziestego, Dnia Dwudziestego trzeciego Miesiąca Stycznia o godzinie trzeciej po południu przed Nami Księdzem, Piotrem Brzuzem Altarzystą Małopłockim, Urzędnikiem Stanu Cywilnego Gminy Małopłockiej w Obwodzie Łomżyńskim, Województwie Augustowskim stawił się Uczciwy Jan Ptak, Kawaler, liczący lat trzydzieści podług Akt znany publicznej wiadomości przez Wielmożnego Leopolda Staniszewskiego, Wóyta Gminy Małopłockiej udzielonego tudzież przez Wielmożnego Stanisława Sapińskiego pisarza Aktów Województwa Augustowskiego przeczytany, a przez Wielmożnego Franciszka Podbielskiego Sędziego Pokoju Powiatu Łomżyńskiego zatwierdzony, na Dniu Czternastym Stycznia roku bieżącego, Syn Uczciwych Bartłomieja  i Rozalji Zdunówny małżonków Ptaków w Ptakach Gminie Mały Płock przy rodzicach na gospodarstwie mieszkający. Stawiła się także Uczciwa Maryanna Baynówna, Panna Osiemnaście lat mająca podług metryki urodzenia wyjętej z ksiąg Kościoła Parafialnego Małopłockiego, Córka Uczciwych Marka y Konstancji Chaberkówny małżonków Baynów w Janowie Gminie Mały Płock przy rodzicach  na gospodarstwie w asystencji tychże rodziców mieszkająca. Strony Stawiające żądają abyśmy do ułożonego między nimi obchodu małżeństwa przystąpili, którego zapowiedzi trzy Cywilne wypełnione zostały przychylając się więc do ............................... żądanie stron po przeczytaniu wszystkich wzwyż wymienionych....... tegoż miesiąca roku bieżącego i zostało przyrzeczone małżeństwo miedzy Uczciwym Janem Ptakiem, Kawalerem 30 lat mającym synem Uczciwych Bartłomieja i Rozalji Zdunówny współmałżonków Ptaków z jednej a Uczciwą Maryanną Baynowną panną osiemnaście lat mającą córka Uczciwych Marka i Konstancji Chaberkówny współmałżonków Baynów z drugiej strony. Która to zapowiedź po przeczytaniu ony głośno i wyraźnie Stawiającym przybitą została na Drzwiach Domu Naszego Gminnego, czego akt spisaliśmy
X P Brzuzy Urzędnik Cywilny

Fragment dokumentu:


Podkreślenia dotyczą określeń: Janem Ptakiem, Bartłomieja i Rozalji Zdunówny, Maryanną Baynówną, Marka y Konstancji Chaberkówny.


piątek, 7 lutego 2014

Filipkowscy ze wsi Dudy Nadrzeczne k/ Kolna.

Ten post to wstęp do szerszego materiału o rodzinie Filipkowskich, mocno rozrodzonej na ziemi kolneńskiej i stąd się wywodzącej. Według zebranych przeze  mnie materiałów (przekazy rodzinne, akta USC) pierwszym Filipkowskim w Dudach był właśnie Aleksander (mój prapradziadek). Pojawił się w tej wsi pod koniec XIX wieku - niestety jeszcze nie wiem skąd pochodził. Mogę się tylko domyślać, że przyczyną jego osiedlenia, w tej urokliwie położonej wsi, była  piękna Eleonora Duda (jego żona).

Dzieci Aleksandra Filipkowskiego i Eleonory z d. Duda:

Eleonora? - wyszła za mąż za Kulisia ze wsi Potasie, rodzina przeniosła się do Zawad, pochowana w Kumielsku,

Stanisława (moja prababcia) ur. 21.02.1903 w Dudach Nadrzecznych, zm. 21.08.1988 w Ptakach, mąż Stanisław Kozicki - rodzina mieszkała w Ptakach,

Władysława? -  wyszła za mąż za Waszkiewicza, rodzina mieszkała w Waszkach lub w Dudach,

Józef   ur. w 1910 roku zm. 25.11.1945, żona Honorata Kubrak, rodzina mieszkała we wsi  Dudy Nadrzeczne,

Waleria  ur. 25.07.1911  zm. 11.10.1965, mąż Aleksander Kubrak, rodzina mieszkała we wsi Dudy Nadrzeczne,

Antonina  ur. 1922 zm. 21.07.1925, żyła 2 lata 7 miesięcy,    


Osoby mogące podać brakujące dane lub uzupełnić powyższy materiał - proszę o kontakt.
nagoraar@wp.pl
tel. 691 026 594

wtorek, 28 stycznia 2014

Wykaz urodzonych i zamieszkałych we wsi Ptaki k/Kolna w latach 1565-1915, cz. 3

Ciąg dalszy. W wykazach publikowanych dominować będą osoby z rodzin: Szewczyk i Samul (aktów związanych z tymi rodzinami mam na razie najwięcej - stąd  te dysproporcje). W aktach zgonu podawani są rodzice zmarłej, nie mam jednak pewności czy pochodzili z Ptaków, dlatego nie tworzę dla nich oddzielnych biogramów.
 
Wykaz mieszkańców i osób urodzonych we wsi Ptaki k/Kolna w latach 1565-1915.

wykaz skrótów:
LDWM - Lustracja Dóbr Województwa Mazowieckiego
Cz.B.KnM - Czesław Brodzicki  Kolno na Mazowszu
USC - akta Urzędu Stanu Cywilnego
AŁ - akta archiwum z Łomży
PR - przekazy rodzinne
FS - familysearch.org
EI - ellisisland.org



Kowalczyk Klara ur. ok. 1790 w Ptakach, zamieszkała w Samulach, zmarła jako wdowa w 1866 w Samulach, rodzice Rajmund Ptak i ? (matka nieznana lub już nie pamiętana); źródło: AŁ(akt zgonu 1866/4 - świadkowie: Stanisław Marchewka lat 30 i Franciszek Prusinowski lat 46 - wyrobnicy z Samul).


Kuliś Kazimierz ur. ok 1814, rolnik w Ptakach zamieszkały; źródło: AŁ(akt zgonu 1866/94 - wymieniony jako świadek).

Ptak Piotr ur. ok. 1826, rolnik we wsi Ptaki zamieszkały; źródło: AŁ(akt zgonu 1866/115 -  wymieniony jako świadek).

Pupek Marianna - patrz: Samul Marianna z d. Pupek 
Pupek Maryanna z d. Szewczyk ur. ok. 1823 (Ptaki), zmarła w 1860 w Ptakach, rolniczka, córka Franciszka Szewczyka (w 1860 żyjący) i  zmarłej Salomei z d. Waśkiewicz. Mąż Stanisław Pupek ur. ok. 1822 rolnik; źródło: AŁ(akt zgonu Maryanny 1860/42). 
Pupek Stanisław, ur. ok 1822 rolnik zamieszkały w Ptakach, żona Maryanna z d. Szewczyk (1823-60); źródło: AŁ(akt zgonu 1860/42 - wymieniony jako świadek i mąż zmarłej).
 
Samul Franciszek ur. ok 1827 Strzelec Lasów Rządowych, zamieszkały w Ptakach, żona Marianna z d. Pupek urodzona ok. 1830 w Ptakach, zmarła w 1866; źródło: AŁ(akt zgonu Marianny  1866/94). 
Samul Katarzyna ur. ok. 1857 (Ptaki), zmarła w 1866 w Ptakach, rodzice Maciej Samul ur. ok. 1830 oraz Franciszka z d. Ptak; źródło: AŁ(akt zgonu Katarzyny 1866/115).
Samul Katarzyna ur. 1855 w Ptakach, rodzice Franciszek Samul ur. ok. 1827 oraz Marianna z d. Pupek 1830-66; źródło: AŁ(akt urodzenia Katarzyny 1855/247, świadkami byli Grzegorz Pupek lat 48 ze wsi Pupki oraz Wojciech Korzep lat 66 z Zabiela. Chrzestnymi: wspomniany Grzegorz Pupek i Katarzyna Pupkowa).
Samul Marianna z d. Pupek ur. ok. 1830 (Ptaki), zmarła 1866 w Ptakach, rodzice Szymon (w 1866 nie żył) Pupek i Teresa (w 1866 żyjąca) z d. Korzep. Dzieci: Katarzyna ur. 1855; źródło: AŁ(akt urodzenia Katarzyny 1855/247, akt zgonu Marianny 1866/94).


Szewczyk Antoni, ur. ok 1826 rolnik zamieszkały w Ptakach; źródło: AŁ(akt zgonu 1865/87 - wymieniony jako świadek). 
Szewczyk Franciszek urodzony i zmarły w Kolnie w 1864 (umieszczam w wykazie ze względu na matkę pochodzącą z Ptaków), syn niezamężnej Franciszki Szewczyk, wyrobnicy z Ptaków; źródło: AŁ(akt zgonu 1864/172).
Szewczyk Jakub, ur. ok 1819 rolnik zamieszkały w Ptakach; źródło: AŁ(akt zgonu 1864/41 - wymieniony jako świadek). 
Szewczyk Jan, ur. ok 1826 rolnik zamieszkały w Ptakach; źródło: AŁ(akt zgonu 1860/42 - wymieniony jako świadek, być może był bratem zmarłej Maryanny Pupek z d. Szewczyk; w opublikowanych wykazach jest już Jan Szewczyk, więc ten Jan może być osobą już  wcześniej wymienioną  - ostatecznej weryfikacji dokonam w po spisaniu wszystkich osób).  
Szewczyk Józef, ur. ok 1785 rolnik zamieszkały w Ptakach; źródło: AŁ(akt zgonu 1865/87 - wymieniony jako świadek).  
Szewczyk Marianna ur. 1864 (Ptaki), zmarła w 1865 w Ptakach, córka niezamężnej Rozalii Szewczyk, wyrobnicy z Ptaków; źródło: AŁ(akt zgonu Marianny 1865/87). 
Szewczyk Maryanna - patrz: Pupek Maryanna z d. Szewczyk 
Szewczyk Wawrzyniec, ur. ok 1816 rolnik zamieszkały w Ptakach; źródło: AŁ(akt zgonu 1860/84 - wymieniony jako świadek).

Zdun Paweł ur. ok 1832, rolnik w Ptakach zamieszkały; źródło: AŁ(akt zgonu 1866/148 - Paweł wymieniony jako świadek).



piątek, 17 stycznia 2014

Akt zgonu Doroty Gugnackiej z d. Gadomskiej.

Dorota Gugnacka z d. Gadomska była moją prababcią - matką mego dziadka macierzystego Bronisława. Jej mężem był Ludwik.

Poniżej zamieszczam tekst przepisany z księgi zmarłych parafii Poryte. Tam wg przekazów rodzinnych zmarła Dorota i tam też odnalazłem akt zgonu. 
 


Działa się to we wsi Poryte 27 października 1918 roku o godz. 14-tej. Stawili się Albin Zduńczyk lat 50 i Michał Piątkowski lat 60 mający, obaj gospodarze w Dzierzbi zamieszkali i oświadczyli, iż dnia wczorajszego o godzinie 10 rano zmarła Dorota Gugnacka, wdowa, wyrobnica lat 49 mająca, urodzona w Rudzie Skroda, gmina Mały Płock, córka nieżyjących Józefa i Anieli familii niewiadomej, małżonków Gadomskich. Akt niniejszy świadkom niepiśmiennym przeczytany, przez nas tylko podpisany został. Ksiądz Piaszczyński

Wg informacji jakie znalazłem Dorota miała siostrę Justynę, która wyszła za mąż za Stanisława Gugnackiego (brata Ludwika). Jest jednak pewna niezgodność. Otóż rodzicami Justyny wg aktu jej zgonu byli Józef i Rozalia a nie Józef i Aniela jak napisano w akcie dotyczącym Doroty. Albo któryś z zapisów jest błędny albo siostry były przyrodnie - miały inne matki. Może też się okazać, że nie były siostrami tylko kuzynkami, czyli siostrami ciotecznymi. Mam nadzieję, że następne dokumenty do jakich dotrę rozstrzygną tą sprawę. 
Przypominam, że październik 1918 roku to końcówka I wojny światowej. Ludność Ptaków w wyniku działań wojennych zmuszona została do opuszczenia swych domostw. Wszystkim było bardzo ciężko, a już szczególnie Dorocie - wdowie z czwórką dzieci.

piątek, 3 stycznia 2014

Wykaz urodzonych i zamieszkałych we wsi Ptaki k/Kolna w latach 1565-1915, cz. 2

Ciąg dalszy. 
Postanowiłem zrezygnować z wpisywania w biogramy mężczyzn  formuły "Dzieci: patrz: (dane żony)". Oczywiście dalej dzieci wpisywać (i dopisywać) będę przy matce.


Wykaz mieszkańców i osób urodzonych we wsi Ptaki k/Kolna w latach 1565-1915.

wykaz skrótów:
LDWM - Lustracja Dóbr Województwa Mazowieckiego
Cz.B.KnM - Czesław Brodzicki  Kolno na Mazowszu
USC - akta Urzędu Stanu Cywilnego
AŁ - akta archiwum z Łomży
PR - przekazy rodzinne
FS - familysearch.org
EI - ellisisland.org


Gugnacki Ignacy ur. ok. 1840, rolnik ze wsi Ptaki; źródło:
AŁ(akt urodzenia 1867/237 - wymieniony jako świadek i ojciec chrzestny).
Gugnacki Józef ur. ok 1832, rolnik we wsi Ptaki zamieszkały; źródło: AŁ(akt urodzenia 1867/170, akt zgonu 1867/1 - wymieniony jako świadek).
Góralczyk Franciszka - patrz: Samul Franciszka z d. Góralczyk. 


Koszewski Jan ur. ok. 1842, rolnik we wsi Ptaki zamieszkały, żona Rozalia z d. Szewczyk ur. ok. 1845; źródło: AŁ(akt urodzenia 1867/237).
Koszewska Marianna ur. 1867 w Ptakach, córka Jana i Rozalii z d. Szewczyk; źródło: AŁ(akt urodzenia 1867/237). 
Koszewska Rozalia z d. Szewczyk ur. ok. 1845, mąż Jan Koszewski ur. ok. 1842. Dzieci: Maryanna ur. 1867 w Ptakach; źródło: AŁ(akt urodzenia 1867/237).

Łazarczyk Katarzyna - patrz: Szewczyk Katarzyna z d. Łazarczyk.

Milewski Tomasz ur. ok. 1824, rolnik we wsi Ptaki zamieszkały; źródło: AŁ(akt urodzenia 1862/167 - Tomasz wymieniony jako świadek i ojciec chrzestny dziecka).

Ptak Antoni 1857-58, rodzice: Ignacy Ptak ur. ok. 1834 i Franciszka z d. Szewczyk; źródło: AŁ(akt zgonu 1858/58)
Ptak Franciszka z d. Szewczyk, ur.?, zm.?, zamieszkała we wsi Ptaki, mąż Ignacy Ptak ur. ok. 1834. Dzieci: Antoni 1857-58; źródło: AŁ(akt zgonu 1858/58).
Ptak Ignacy ur. ok. 1834, rolnik we wsi Ptaki zamieszkały, żona Franciszka z d. Szewczyk; źródło: AŁ(akt zgonu 1858/58 - wymieniony jako ojciec zmarłego dziecka, akt urodzenia 1867/170 - wymieniony jako świadek i chrzestny).
Ptak Jan 1805-1869, rodzice: Łukasz i Marianna z d. ?, gospodarz rolny ze wsi Ptaki, żona Rozalia z d. Szewczyk 1813-1869; źródło: AŁ(akt zgonu Jana z 1869/?).
Ptak Piotr ur. ok. 1818, włościanin rolny we wsi Ptaki zamieszkały; źródło: AŁ(akt zgonu 1869/67 -  wymieniony jako świadek).
Ptak Rozalia z d. Szewczyk, 1813-1869, córka Walerego i Agnieszki z d. Duda, gospodyni rolna zamieszkała we wsi Ptaki, mąż Jan Ptak 1805-1869. Dzieci: ?; źródło: AŁ(akt zgonu Rozalii Ptak 1869/67).
 
Romanowska Aniela z d. Szewczyk ur. ok. 1835, zamieszkała w Ptakach, żona Józefa. Dzieci: Helena ur. 1862; źródło: AŁ(akt urodzenia 1867/170 - Aniela wymieniona jako matka dziecka).
Romanowski Józef ur. ok. 1839, rolnik we wsi Ptaki zamieszkały, żona Aniela z d. Szewczyk ur. ok. 1835; źródło: AŁ(akt urodzenia 1867/170 - Józef wymieniony jako ojciec dziecka). 

Samul Jan ur. ok 1833, rolnik w Ptakach zamieszkały, żona Franciszka z d. Góralczyk ur. ok. 1831; źródło: AŁ(akt urodzenia 1862/167 - Jan wymieniony jako ojciec dziecka).
Samul Franciszka z d. Góralczyk ur. ok. 1831, mąż Jan Samul ur. ok. 1833. Dzieci: Ignacy ur. 1662; źródło: AŁ(akt urodzenia 1862/167 - Franciszka wymieniona jako matka dziecka).

Szewczyk Aniela - patrz: Romanowska Aniela z d. Szewczyk
Szewczyk Antoni ur. ok. 1829, włościanin rolny we wsi Ptaki zamieszkały, żona Katarzyna z Łazarczyków; źródło: AŁ(w aktach zgonu: 1857/90, 1860/84 i 1864/41 - wymieniony jako świadek i ojciec zmarłego dziecka,  w aktach zgonu: 1867/1, 1869/98 -  wymieniony jako świadek).

Szewczyk Franciszka 1864-1864 (żyła 2 dni), rodzice Antoni ur. ok. 1829 i Katarzyna z d. Łazarczyk; źródło: AŁ(akt zgonu 1864/41).
Szewczyk Franciszka z d. Gugnacka 1829-1869, rodzice Józef i Marianna z d.?; źródło: AŁ(akt zgonu 1869/98).
Szewczyk Franciszka - patrz: Ptak Franciszka z d. Szewczyk
Szewczyk Franciszek ur. ok. 1787, zmarł w 1867 w wieku 80 lat, rolnik urodzony i zamieszkały w Ptakach, syn Andrzeja i Maryanny Banach; źródło: AŁ(akta zgonu 1867/1 - zmarł jako wdowiec).
Szewczyk Jan ur. ok. 1825, włościanin ze wsi Ptaki, żona Franciszka 1829-1869 z d. Gugnacka, córka Józefa i Marianny z d.? Jan miał brata Stanisława ur. ok. 1836; źródło: AŁ(akt zgonu 1869/191 -  wymieniony jako mąż i świadek zmarłej).
Szewczyk Jan II ur. ok. 1827, rolnik ze wsi Paki; źródło: AŁ(akt zgonu 1867/23 -  wymieniony jako świadek - może być tą samą osobą co wymieniony przed nim Szewczyk Jan).
Szewczyk Jan Dziecko ur. ok. 1854, zmarł 1857, syna Antoniego Szewczyka i Katarzyny z Łazarczyków, gospodarzy rolnych ze wsi Paki; źródło: AŁ(akt zgonu 1857/90 -  jako świadek wymieniony jest Jan Samul ur. ok. 1832 z informacją, że jest krewnym zmarłego).

Szewczyk Józef, 1797-1867, rodzice Piotr i Zuzanna z d. Wądołkowska, urodzony i zamieszkały w Ptakach, zmarł jako wdowiec; źródło: AŁ(akt zgonu 1867/23 - Józef mógł być ojcem Jana i Mikołaja, którzy zgłosili jego zgon).
Szewczyk Katarzyna z d. Łazarczyk ur. ok. 183?, rolniczka w Ptakach zamieszkała, mąż Antoni ur. ok. 1829. Dzieci: Jan 1854-1857, Ludwika 1859-1864, żyła 9 m-cy, Franciszka ur. i zm. w 1864; źródło: AŁ(akt zgonu 1857/90, 1860/84, 1864/41).
Szewczyk Ludwika 1859-60 (żyła 9 m-cy), córka Antoniego ur. ok. 1829 i jego żony Katarzyny z Łazarczyków; żródło: AŁ(akt zgonu 1860/84).
Szewczyk Ludwik ur. ok. 1842, rolnik ze wsi Ptaki; źródło: AŁ(akt urodzenia 1867/237 - wymieniony jako świadek - być może brat Rozalii, matki dziecka). 
Szewczyk Mikołaj ur. ok. 1843,  rolnik ze wsi Ptaki; źródło: AŁ(akt zgonu 1867/23 -  wymieniony jako świadek).
Szewczyk Rozalia - patrz: Koszewska Rozalia z d. Szewczyk 
Szewczyk Rozalia - patrz: Ptak Rozalia z d. Szewczyk 
Szewczyk Stanisław ur. ok. 1836, włościanin ze wsi Ptaki, miał brata Jana ur. ok. 1825; źródło: AŁ(akt zgonu 1869/191 -  wymieniony jako szwagier i świadek zmarłej).

Waszkiewicz Stanisław ur. ok. 1838, włościanin rolny we wsi Ptaki zamieszkały; źródło: AŁ(akt zgonu 1869/67 -  wymieniony jako świadek).