wtorek, 5 sierpnia 2014

Spotkanie z Bolesławem Prusinowskim.

W poszukiwaniach przodków każdy kontakt jest ważny i istotny. Każde spotkanie, rozmowa telefoniczna może wzbogacić naszą wiedzę o informacje nie do zdobycia w żadnym archiwum. Szczególnie jeśli osoba z kręgu naszej, szeroko pojętej, rodziny ma 90 lat i świetną pamięć - a tak jest z Bolesławem Prusinowskim, moim krewnym, wnukiem po mieczu  mego prapradziadka Stanisława Prusinowskiego. Bolesław był i jest dla mnie bardzo cennym źródłem informacji, a jego relacje wielokrotnie już przytaczałem opisując rodzinę i Niksowiznę. Do tej pory nasz kontakt ograniczał się do rozmów telefonicznych i na szczęście dla mnie, to się zmieniło. Pod koniec kwietnia za sprawą moich kuzynów: Grażyny Bielak i Janusza Wierzchuckiego (rodzeństwa - dzieci Anny z d. Wnuk i Tadeusza Wierzchuckiego) udała mi się odwiedzić Bolesława w jego domu w Markach. 
Zostaliśmy mile przyjęci przez całą rodzinę tj. Bolesława, jego żonę Stanisławę i córki: Lucynę i Barbarę. Przy herbacie, kawie i pysznej roladzie, serniku zaczęła się rozmowa, która po jakimś czasie przeszła w monolog Bolesława. Zaczęły się opowieści o Niksowiźnie, o młodości Bolesław i jego ojca Jana i o naszej rodzinie - a my zasłuchani, wyciszeni - bojąc się zakłócić tok płynących słów, zastygliśmy w tej trochę magicznej dla nas chwili. 
Oto informacje, które udało mi się zanotować:

Stanisław Prusinowski (dziadek Bolesława - mój 2 x pradziadek) sprzedał gospodarkę w Łosewie, i kupił od Trzcinki ze wsi Gietki ok. 30 hektarów w Niksowiźnie. Niestety gospodarka okazała się za duża i Stanisław odsprzedał połowę ziemi Franciszkowi Niedbale. Stanisław Prusinowski chował dobre konie, którymi woził pielgrzymów do Świętej Lipki i do Częstochowy.
Po I wojnie światowej w Niksowiźnie pozostały tylko dwa domy: Dymków (z tej rodziny pochodziła mama Bolesława oraz dom Stanisława Kozaka na którego wołano Ilakow).
Młyn w Niksowiźnie został sprzedany na początku lat 20-tych XX wieku za Kolno na tzw. szlachtę - rozebrano go i przewieziono w nowe miejsce. Młyn ten przewozili m.in. bracia mojego dziadka: Bronisław i Antoni Wnuk oraz Stanisław Alicki. Miedzy Alickim a Wnukami doszło nawet do sporu i bójki o przewożone belki - co spowodowało  tzw. "zachodzenie sobie drogi" - często ze sztachetą lub kłonicą. Istotę tego sporu (kto i na czyją nogę spuścił belkę) jeszcze dziś dobrze pamięta Bolesław, bo wmieszał się w ten spór (stając po stronie Wnuków) Jan Prusinowski, ojciec Bolesława. Były też i inne historie:  o Janie i jego służbie wojskowej w latach 20-tych i o tym jak Stanisław Prusinowski z "dziedzicem" Majewskim na psa polowali......  i szczególnie trudna dla Bolesława i tragiczna dla Antoniego Wnuka i jego dzieci, opowieść o wspólnej podróży do Ptaków Bolesława i Antoniego - Antoni to dziadek obecnych wraz ze mną kuzynów: Grażyny i Janusza - ale to już opowieści na inne posty.  

Bolesław Prusinowski w furtce swego domu w Markach. Zdjęcie z lat 70-tych XX wieku.