Wiktor Wnuk urodził się w maju 1874 roku. Był synem Seweryna Wnuka i Marianny. Z nazwiskiem Marianny jest pewien problem, który dokładnie wyjaśniłem w oddzielnym poście pt. Chilecka, Galicka, Alicka, czyli jak źle odczytane nazwisko wyprowadza nas w pole.
Z przekazów rodzinnych wynika, że miał pewien problem z ożenkiem. Otóż na jego ślub ze swą córka Aleksandrą, nie chciał się zgodzić jej ojciec Stanisław Prusinowski. Powodem tej niechęci był stan majątkowy Wiktora - brak własnej ziemi, gospodarki.
Stanisław w końcu wyraził zgodę, pod warunkiem, że młodzi (lub sam Wiktor) wyjadą do Ameryki, gdzie zarobią na swój byt. Wg przekazów rodzinnych Wiktor i Aleksandra wyjechali do Nowego Jorku i zamieszkali na Brooklynie. Tam urodził się ich najstarszy syn, Bronisław. Niestety Aleksandra bardzo ciężko znosiła pobyt w Ameryce. Przekazy rodzinne mówią, że bardzo tęskniła za krajem i rodziną (....siedziała na schodach, płakała i ciągle się modliła....). Wszystko to odbiło się na jej zdrowiu. W krytycznym momencie ważyła ok. 40 kg. Lekarze, którzy próbowali ja leczyć bezradnie rozkładali ręce. W końcu jeden z nich powiedział do Wiktora: chcesz Pan ratować żonę - zabieraj ją Pan z powrotem do kraju, my tu nic nie poradzimy.
Wiktor zdecydował się na powrót.
Tyle przekazów rodzinnych.
Dokumenty, do których udało mi się dotrzeć większość z tych rzeczy potwierdzają. Problem jest tylko z tym, że Wiktor do Ameryki wyjechał jako kawaler i nie z Aleksandrą tylko ze swą bratową Marianną. Podróż tą odbyli w 1899 roku. Wiktor mieszkał jako lokator u rodziny Nadolnych (Nadolskich). Więcej informacji o pobycie Wiktora w USA w poście Jak Wiktor z bratową Marianną do Ameryki płynął.
Tak więc nie wiemy, kiedy i gdzie Wiktor Wnuk i Aleksandra Prusinowska wzięli ślub.
Nie znam też dokładnie daty powrotu Wiktora (Aleksandry?) do Polski (Rosji). Na pewno było to przed 1912 rokiem, gdyż w tym roku w Niksowiźnie rodzi się ich syn: Antoni. Po powrocie z USA,
Wiktor, razem z rodziną Górskich, kupił 12 ha ziemi w Niksowiźnie, którą rodziny podzieliły na pół. Myślę, że do 1914 roku Wiktor z Aleksandrą oraz dwójką dzieci, jak większość mieszkańców tamtych okolic wiodła spokojne życie, ciężko pracując na własnej gospodarce. Zachowała się w pamięci ludzkiej pewna sytuacja, którą przekazał mi Bolesław Prusinowski (bratanek Aleksandry).
Na moje pytanie: czy pamięta co starzy ludzie (lub jego rodzice) mówili o Wiktorze?
Opowiedział mi, że starsi mieszkańcy Niksowizny ze śmiechem wspominali Wiktora, jak z Ameryki wrócił z dość pokaźnym brzuchem, który mógł śmiało przed sobą na pługu kłaść. Jednak nie na długo bo w wyniku pracy na roli bardzo szybko wychudł.
- Tu nie Ameryka, tu się nie upasiesz - powtarzali ze śmiechem sąsiedzi. To na razie jedyna zasłyszana historia do jakiej dotarłem, odnosząca się do Wiktora.
Rok 1914 przyniósł ze sobą zawieruchę wojenna jakiej dotąd nie widział świat. Losy mieszkańców Niksowizny były bardzo ciężkie, nie tylko na konfiskatę plonów, bydła, trzody ale również ze względu na front, który utrzymywał się przez kilka miesięcy w okolicy wsi. W samej Niksowiźnie trwały walki co miało dla rodziny tragiczne następstwa o czym napisałem w oddzielnym poście.
W roku 1921 rodzi się trzeci syn Wiktora i Aleksandry - Franciszek (mój dziadek).
Początek lat 20-tych XX wieku to najprawdopodobniej mozolna praca nad odtworzeniem zniszczonej w czasie wojen gospodarki.
Wiktor uprawiał ziemię a Aleksandra oprócz wychowywania dzieci i pracy przy gospodarstwie, dorabiała jako krawcowa. To wszystkie informacje jakie udało mi się zebrać o Wiktorze.
Wiktor zmarł o 3 nad ranem, 13 lutego 1927 roku (wg niektórych relacji rodzinnych na gruźlicę). Zgon zgłosili: Franciszek Wnuk, lat 55 (brat Wiktora) i Franciszek Duda lat 33. Wiktora pochowano na cmentarzu w Łosewie. Dziś trudno rodzinie wskazać to miejsce.
Mój dziadek nie pamiętał swego ojca (w 1927 roku miał 6 lat). Pamiętał tylko (jakby przez mgłę) sam pogrzeb i obrączkę, którą ściągnął ojcu z palca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze publikowane będą po zatwierdzeniu.