piątek, 23 sierpnia 2013

Jadwiga zd. Gugnacka Rydel - wspomnienia część 2.

Dzisiaj ciąg dalszy wspomnień mojej Cioci dotyczących losów  rodziny w czasie II wojny światowej.

Rzeka Pisa była wtedy granicą miedzy Niemcami a Ruskimi (09.1939-06.1941). Ptaki należały wówczas do Ruskich i wszystkie wioski po tej stroni co Ptaki też należały do Ruskich, a po drugiej stronie rzeki byli Niemcy. Na moście były 2 małe budki, po naszej stronie stał żołnierz Ruski a po drugiej stali Niemcy. Żołnierz radziecki miał duży karabin i na nim długi żelazny bagnet. Raz kiedyś namówiłam brata żeby iść nad rzekę koło mostu. Kiedy moczyliśmy nogi w wodzie podszedł żołnierz rosyjski i zdjął bratu czapkę z głowy i nałożył ją na bagnet, który miał na karabinie i poniósł do góry i obracał ją na tym bagnecie. Mały brat płakał i skakał żeby ją zabrać ale po krótkim czasie, żołnierz sam ją oddał. Mój brat bardzo bał się kolejki, która w wojnę chodziła z Kolna do Myszyńca. Niemcy z Polski do swego kraju dowozili nią zrabowane rzeczy: bydło, zboże, ziemniaki, trzodę chlewną i inną żywność. Brat kiedy z nim gdzieś szłam pytał czy nie będzie jechała kolejka, tak się jej bał. Jak usłyszał gwizd kolejki to choć był 2 lata młodszy to tak szybko zwiewał do domu, że nie sposób było go złapać. 
Mój tata pod koniec wojny miał nieduży zakład szewski. Miał tam różne narzędzia do robienia i naprawiania butów: kopyta  do butów, szydła, młotki, dużo gwoździ drewnianych. Przychodzili do niego ludzie z okolicznych wiosek z butami do naprawy, przychodzili nawet żołnierze różni. Brat mój młodszy, ten który bał się kolejki miał chyba 4 lata a już grał na harmonii. Nie wiem kto go nauczył. Mój tata umiał grać, miał 2 akordeony, jeden mały, drugi duży. Z za tego dużego to brata nie było widać. Kiedyś przyszli do naszego domu niemieccy żandarmi do ojca, myślę, że z butami do naprawy.
Dwóch wielkich żołnierzy tak, że ledwie zmieścili się w drzwiach wejściowych. Jak wchodzili to jednemu spadła czapka z głowy. Mój brat grał wtedy na akordeonie. Żołnierze jak zobaczyli małego chłopca, którego nie było widać z za akordeonu to podeszli do niego i chcieli żeby im coś zagrał. Pamiętam jak stali w rozkroku, mieli długie czarne byty i czarne mundury, tak mi się wydaje. Jak mój brat zaczął grać, żołnierzy zaczęli się śmiać i kiwać głowami z niedowierzaniem, że taki mały chłopiec potrafi tak grać. Mój tata natomiast jak usłyszał melodię to się bardzo wystraszył i zdenerwował i rękami coś bratu chciał powiedzieć, żeby nie grał tej pieśni. Wyglądał na wystraszonego a ja nie wiedziałam o co tacie chodzi. Przecież żołnierzom się bardzo podobało jego granie. kiedy żołnierze wyszli  z domu, tata zaczął krzyczeć na brata żeby nigdy więcej nie grał tej pieśni bo to była pieśń zakazana i mogliśmy wszyscy trafić do obozu. A była to pieśń ze słowami "...  aby Niemców rozbroić a Polaków uzbroić na chwałę i cześć ...."

Często widzieliśmy jak Niemcy pędzili wielkie stada krów, które zrabowali polskim rolnikom. Mogło ich być ze 100 sztuk w takim stadzie. Kilka razy pędzili drogami obok nas tak że słyszeliśmy potężny ryk bydła, które pędzili przez Ptaki, Waszki, Kozioł, Wincenta do wsi Jeże. Tam był pociąg niemiecki, który wywoził wszystko w głąb Niemiec. Kiedyś gnali wielkie stado blisko nas i siostrzeniec mojego taty, dzielny chłopak był w lesie i jedną krowę czarną udało mu się oddzielić od stada i popędzić w las i tam została ona przerobiona na mięso. Za to co zrobił, gdyby go zobaczyli groziła mu śmierć ale tego nie widzieli... cdn

Bratem, który tak ładnie grał na harmonii zakazane piosenki był mój śp. wujek Marian Gugnacki. Urodził się w 1941 roku więc historia z bagnetem i czapką mogła dotyczyć żołnierza niemieckiego lub roku 1945 kiedy wojsko radzieckie znowu pojawiło się w okolicy Kolna.


Marian Gugnacki z żoną Stanisławą oraz swoją ciocią Eleonorą zd. Ptak Jusińską. 
Zdjęcie z lat 80-tych XX wieku


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze publikowane będą po zatwierdzeniu.