Szlachta i szlachectwo to temat rzeka - pojęcia te zmieniały swe znaczenia w zależności od wieku i regionu. Uważam to za tak szeroki i głęboki obszar wiedzy, że nawet ja, który niejako "siedzi w tym od lat" na pewno nie jestem w stanie pokusić się o jego wyczerpujące zgłębienie.
Współcześni badacze-amatorzy historii swej rodziny często popełniają tzw. błąd nowicjusza i swe pochodzenie szlacheckie dokumentują jedynie faktem znalezienia takiego samego nazwiska w herbarzu. Jest to oczywiście bardzo mylące uproszczenie - jak już pisałem wcześniej - te same nazwiska nosili: bogata szlachta, ich bardzo ubodzy krewni, chłopi, mieszczanie a nawet Żydzi. I kolejny już raz przypominam żelazną zasadę genealogii - pochodzenia szukamy w dokumentach archiwalnych naszych przodków a nie w herbarzach.
W tym poście chcę zarysować tzw. pauperyzację (zubożenie) szlachty (szczególnie dotyczy to szlachty mazowieckiej i podlaskiej) oraz ich fakt przechodzenia do stanu mieszczańskiego lub chłopskiego. Temat poruszam ze względu na takie rodziny z okolic Kolna jak: Prusinowscy, Milewscy, Dołęga, Grabowscy, Szumowscy, Kowalewscy, Malinowscy (i wielu innych rodzin), których nazwiska i szlachectwo (herb) znajdziemy w herbarzach ale próżno potwierdzenia ich szlachectwa szukać w XIX wiecznych aktach, dotyczących przedstawicieli tych rodzin. Zachowane akta kolneńskie i małopłockie w większości wymieniają ich już jako włościan.
Myślę, że przytoczenie fragmentu opisu Kornela Kozłowskiego (XIX w), który opisuję zubożenie szlachty, wyjaśni trochę tą kwestię.
Oto ten opis:
„Dopóki szlachcic mógł utrzymać najdrobniejszą choćby f'ortunkę, póty trzymał się swojej szlacheckiej ambicyi, - skoro
wypadki losowe lub nędza wygnały go z ostatniego kawałka ziemi,
porzucał szlachectwo, szedł w służbę za parobka, a jego dzieci traciły
wszelką pamięć dawnego pochodzenia. Mieszkając przez jakiś czas w
okolicy, w której się jeszcze dosyć zaścianków utrzymało, widziałem
tego liczne i codzienne prawie przykłady. Drobny szlachcic, żyjący w
nędzy i ciemnocie, dopóki ma choć parę morgów własnej ziemi, zachowuje
całą staroszlachecką ambicyę, która głosiła,
że: "szlachcic na zagrodzie, równa się nawet wojewodzie". Przyszedłszy
do ostatniej nędzy, skoro już utrzymać swego kawałka roli nie może,
wyprzedaje wszystko cokolwiek posiada, nie sieje, nie orze, wyprowadza
ostatnie ziarno, ostatnią słomkę do ludzi, płot pali, dach ze stoły
obdziera, i dopiero spuściznę swoją sprzedaje, zostawiając następcy
tylko niebo i ziemię. Wówczas wynosi się gdzieś o parę mil na komorne,
dopóki ostatnia potrzeba nie zmusi go wejść w służbę i tym sposobem nie
przemieni go w chłopa. Nędza i ciemnota, w połączeniu ze szlachecką
hardością, doprowadza biednych tych ludzi do zepsucia i występku,
stosunkowo daleko częściej niż chłopów. Ogromna. masa szlachty tym
sposobem przeszła w chłopów i z niemi się pomięszała; są w kraju
okolice, niegdyś zaludnione prawie wyłącznie zaściankami, jak okolice
Czerska i Góry - Kalwaryi, w których dziś
nawet nie posłyszy o zagonowym szlachcicu. Gdzież są resztki albo
wspomnienia, jakie szlacheckość w pieśni albo tradycyach powinna była
pozostawić? - Spuścizna, jeżeli jaka była, powinna była przejść do ludu
wiejskiego , i rzeczywiście przeszła, jak tego dowodzą szlacheckie
pieśni i melodye, tu i ówdzie pomiędzy ludem powtarzane. Żyją wreszcie
szczątki ostatnie tego społeczeństwa, czekając rychłej zagłady - i
możemy przekonać się naocznie, że takowe w domowem pożyciu, w
obyczajach, niczem się nie różnią od chłopstwa, niczego się nie
nauczyły, ani też - prócz szlacheckiej ambicyi - niczego z przeszłości
nie zapamiętały . Ludność ta wraz ze zbiedniałą wieśniaczą, przyjmując
obowiązki i służbę u zamożniejszych gospodarzy i rzemieślników,
gdziekolwiek takowa się nastręczy, przenosi się częstokroć do miast, i
tu niemały także dostarcza kontyngens proletaryatowi miejskiemu."
tagi: Kolno, szlachta, Kurpie, archiwa, pochodzenie, przodkowie